Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/109

Ta strona została przepisana.

wzrokiem piastunek lub niespokojnem spojrzeniem matek. Olbrzymie drzewa, zaokrąglające się u szczytów w przepyszne sklepienie liści, wyniosłe kasztany, w których ciężką zieleń miesza się winna latorośl, czerwona lub biała, dostojne klony i dekoratywne jawory o pniach szczególnie powykręcanych, czarującej perspektywy użyczają falistym gazonom.
W powietrzu ciepło; turkawki gruchają na gałęziach, przenosząc się z jednego wierzchołka na drugi, gdy wróble kąpią się w tęczy, wyczarowanej przez słońce w świetlistym pyle wody, zraszającej trawniki.
Białe posągi zastygłe na swych cokółach wydają się szczęśliwe wśród tej świeżej zieleni. Młody chłopiec w marmurze wyciąga sobie z nogi cierń, który jakoby dopiero co był sobie wbił, goniąc za Djaną, uciekającą oto w stronę jeziorka uwięzionego w gaiku, gdzie ukrywają się ruiny świątyni.
Inne posągi trwają w uścisku miłosnym, lub też chłodne dumają pośród klombów, rękoma obejmując kolano. Po pięknych skałach wodospad pieni się i szumi. Drzewo ogołocone niby kolumna, użycza podpory bluszczom; na grobie jakimś widnieje napis. Kolumnada kamieni ustawionych na gazonach, nie przypomina już Akropolu, podobnie jak elegancki ten park nie przypomina dzikich borów.
Czarowny, sztucznie stworzony zakątek, gdzie mieszczanie przychodzą oglądać kwiaty wyhodowane w cieplarniach i podziwiać śliczne widowisko zaaranżowane w centrum Paryża przez przyrodę, podobnie