Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/112

Ta strona została przepisana.

Bertin przystanął zdumiony:
— To ładnie oderwać się w ten sposób od rzeczywistości.
Przeszli obok niej, następnie wrócili i raz jeszcze przeszli, wcale przez nią niezauważeni, tak całkowicie pochłonięta była lotem swej myśli odbiegłej.
Malarz zagadnął:
— Powiedz mała! czyby cię to nudziło, gdybyś mi raz czy dwa pozowała do obrazu?

— Wcale nie, przeciwnie!
— Więc przypatrz się dobrze tej pannie, goniącej swe marzenia.
— Tej, co tu siedzi?
Tak. Usiądzież taksamo na krześle, otworzysz książkę na kolanach i spróbujesz przybrać taki wyraz jak ona. Czy marzyłaś tak kiedy na jawie?
— O tak.
— A o czem?
Próbował ją skłonić do wyznań, dotyczących jej tajnych wycieczek w królestwo rojeń, lecz nie chciała odpowiadać, odwracała rozmowę, goniła okiem kaczki, chwytające rzucany im z brzegu chleb i zdawała się zmieszaną, jak gdyby pytaniem swem dotknął był w niej struny drażliwej.
Następnie, chcąc widocznie zmienić przedmiot rozmowy, zaczęła opowiadać o swem dotychczasowem życiu w Roncières, o babce, której musiała co dnia głośno czytywać, i która zapewne czuje się teraz bardzo osamotnioną i smutną.