Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/118

Ta strona została przepisana.

Ów stan szczęśliwego zobojętnienia, w jakim płynęło mu życie, beztroska człowieka zadowolonego, którego wszystkie potrzeby są zaspokojone, powoli ulatywała z serca, dając odczuwać pewien brak. Dom wydał mu się pustym, a wielka pracownia samotną. Rozejrzawszy się w okół, doznał wrażenia, jak gdyby tuż obok przemknął cień kobiety, której obecność była mu słodką. Od dawna nie zaznawał niecierpliwości kochanka, wyczekującego powrotu ukochanej, a oto nagle, wiedząc że jest daleko, z namiętnem upragnieniem młodzika pożądał jej obecności.
Ogarniało go wzruszenie na myśl, jak bardzo się kochali, w obszernej tej komnacie, w której tak często przebywała, odnajdując niezliczone wspomnienia, pamięcią wyczarowując jej ruchy, słowa, pocałunki. Przypominał sobie pewne dni, godziny, chwile, raz po raz czując muśnięcie dawnej jakiejś pieszczoty.
Nie mogąc spokojnie usiedzieć, wstał, i zaczął się przechadzać po pracowni, ponownie rozmyślając, że mimo tego związku, który zapełnił mu całe życie, pozostał jednak sam, zawsze sam. Po długich godzinach pracy, rozglądając się w okół spojrzeniem człowieka, po śnie wracającego znów do życia, nie widział i nie czuł nic prócz głuchych ścian swego domostwa. Nie mając żony, a z kobietą ukochaną mogąc się widywać tylko przy zachowaniu tysiącznych ostrożności złodzieja, zmuszony był w godzinach bezczynności włóczyć się po rozmaitych lokalach publicznych, gdzie można znaleźć czy kupić sposoby za-