ćwiczenia kawalerji, strzelcy w lesie, krowy na pastwisku, dwaj panowie z XVIII wieku pojedynkujący się w zagłębieniu odległej ulicy, kobieta obłąkana siedząca na kopcu, kapłan udzielający umierającemu ostatnich Sakramentów, żniwiarze, brzegi rzeki, zachód słońca, światło księżycowe, wreszcie próbki wszystkiego, co odtwarzają, odtwarzali i zawsze odtwarzać będą malarze po koniec świata.
Olivier w grupie sławnych kolegów, członków Akademji i jury, wymieniał z nimi sądy co do poszczególnych dzieł. Doznawał niepokoju, zgnębienia, z powodu dzieła wystawionego, mimo gorących powinszowań czując, że nie robi wielkiego wrażenia.
Szybko skierował się ku drzwiom, w których ukazała się księżna de Mortemain.
Spytała:
— Niema jeszcze hrabiny?
— Nie widziałem jej.
— A pana de Musadieu?
— Także nie widziałem.
— Przyrzekli mi, że o dziesiątej będą u wnijścia, by mnie oprowadzać po salach.
— Czy księżna pozwoli, bym ich zastąpił?
— Nie, nie. Pańscy przyjaciele czekają. Zobaczymy się zresztą rychło, bo spodziewam się, że razem zjemy śniadanie.
Nadbiegł Musadieu. Zatrzymano go na chwilę przy rzeźbie, zaco gorąco przeprasza. Trochę już zadyszany, rzekł:
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/133
Ta strona została przepisana.