— O czwartej?
— Tak.
— Och, jaki on dobry!
Hrabina jednak zbladła, gdyż od pewnego czasu potęgował się w niej nowy niepokój, a nagłe przybycie malarza przejęło ją trwogą, jako groźna zapowiedź tego, co przewidywała.
— Wyjedziesz po niego na dworzec — rzekła do córki.
— A ty, mateczko, nie pojedziesz?
— Nie, ja was będę tu oczekiwać.
— Czemu? To mu sprawi przykrość.
— Czuję się niezbyt dobrze.
— A przecież miałaś zamiar iść pieszo do Berville.
— Tak, ale śniadanie mi jakoś zaszkodziło.
— Gdybyś się przejechała, z pewnością byłoby ci lepiej.
— Nie, dziecko. Wrócę nawet do swego pokoju. Dasz mi znać, gdy przyjedziecie.
— Dobrze, mateczko.
Wydawszy odpowiednie rozkazy co do wysłania powozu na godzinę oznaczoną i przygotowania mieszkania dla gościa, hrabina zamknęła się w swym pokoju.
Dotąd życie jej płynęło prawie bez cierpienia, a jedyną troską było zachowanie miłości Oliviera. I z walki tej udało się jej zawsze wychodzić zwycięsko. Serce jej kołysane powodzeniem i hymnami na jej cześć śpiewanemi, stało się wymagającem
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/167
Ta strona została przepisana.