Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/172

Ta strona została przepisana.

— Czuję się dziś lepiej. Chyba już jestem mniej blada.
Hrabia odparł:
— Och! bardzo jeszcze źle wyglądasz.
Serce się jej skurczyło, a przyzwyczajona do płaczu, uczuła, jak łzy nabiegają jej już do oczu.
Aż do wieczora, a także nazajutrz i dni następnych, czy to myślała o matce, czy o sobie, co chwila czuła łkanie dławiące ją w gardle Izy cisnące się do oczu, lecz nie chcąc dopuścić, by spłynęły na policzki, i niszczyły jej cerę, nadludzkim wysiłkiem woli wstrzymywała je, tłumiła, skierowując myśl ku rzeczom obojętnym, opanowując ją, odsuwając od troski ustawicznej, starając się pocieszyć, zająć czemś, uspokoić, by tylko odzyskać cerę zdrową.
Przedewszystkiem nie chciała wracać do Paryża i pokazać się Olivierowi, zanim nie wróci do normalnego wyglądu. Wiedząc że schudła, gdy ciało kobiet w tym wieku musi być pełne, by zachować świeżość, starała się o nabranie apetytu po drogach i lasach sąsiednich, a jakkolwiek z dalekich tych spacerów wracała zmęczona lecz nie głodna, to jednak zmuszała się do jedzenia.
Hrabia pragnąc wrócić do Paryża, nie rozumiał wprost jej uporu. Wreszcie widząc jej nieprzezwyciężoną niechęć do miasta, zdecydował się wyjechać sam, pozostawiając hrabinie swobodę co do oznaczenia chwili powrotu.
Nazajutrz otrzymała depeszę zapowiadającą przyjazd Oliviera.