Zdjęła ją ochota ucieczki przed nim, tak bardzo lękała się jego pierwszego spojrzenia. Wolałaby była zaczekać jeszcze tydzień czy dwa. W ciągu tygodnia, przy troskliwych staraniach można całkowicie zmienić twarz, bo wszak kobiety młode i zdrowe, do niepoznania się zmieniają w ciągu jednego dnia. Na myśl pokazania się Olivierowi w pełnem świetle dziennem, w jasnych promieniach słońca sierpniowego, obok Anetki, tak świeżej i hożej, taki ją ogarnął niepokój, że nagle postanowiła nie pojechać wcale do pociągu i czekać go w półmroku salonu.
Zamknęła się w swym pokoju, dając folgę myślom. Ciepły wietrzyk raz po raz rozchylał firanki. Ćwierkanie świerszczy napełniało powietrze. Nigdy jeszcze nie czuła się tak smutną. Nie był to już ten wielk ból miażdżący, co rozdarł i unicestwił jej serce na widok martwego ciała ukochanej matki. Ból ten, który uważała za nieuleczalny, po kilkunastu dniach przycichnął; obecnie natomiast czuła opływającą ją zewsząd falę melancholji, w którą pogrążyła się bezwiednie, i oto nie widziała już z niej żadnego wyjścia.
Miała chęć się rozpłakać, chęć nieprzezwyciężoną, lecz nie chciała. Ilekroć czuła zwilżające się powieki, szybko je osuszała, wstawała, zaczynała chodzić po pokoju, patrzyła na park i wysokie drzewa, wśród których szybowały kruki, wolnym ruchem czarnych skrzydeł znacząc swój lot podniebny.
Następnie podeszła do zwierciadła, jednym rzutem oka ogarnęła swą twarz, lekką warstewką pudru
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/173
Ta strona została przepisana.