soko w sferę ideału. Serce nie oddaje się już ekstazom, lecz ma wymagania egoistyczne. Poza tem czuję dobrze, że niewiele mi już pozostaje czasu dla zużywania resztek żywota.
— Och, starowina! — rzekła, ujmując go za rękę.
Powtórzył:
— A tak, tak. Jestem stary. Wszystko o tem świadczy: włosy, charakter, który tak ogromnej ulega zmianie, smutek, nawiedzający coraz częściej. Sacristi! oto coś, czego dotąd nie znałem: smutek! Gdyby mi kto był powiedział przed laty, że pewnego dnia stanę się smutnym, bez żadnego powodu określonego, niespokojnym, ze wszystkiego niezadowolonym, nie byłbym absolutnie uwierzył. To dowodzi, że moje serce również się postarzało.
Z przeświadczeniem głębokiem odparła:
— Och! a ja zachowałam serce całkiem młode. Wcale się nie zmieniło, chyba że raczej odmłodniało. Miało lat dwadzieścia, a teraz ma nie więcej nad szesnaście.
Długo tak rozmawiali przy otwartem oknie, zlewając się z duszą wieczoru, jedno obok drugiego, bliscy sobie jak nigdy, w tej chwili czułości, otulonej szatą zmierzchu.
Wszedł służący, meldując:
— Jaśnie pani, obiad na stole.
Spytała:
— Czy panienkę proszono?
— Panienka już w jadalni.
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/178
Ta strona została przepisana.