Z uśmiechem nieco pobłażliwym odparł:
— Nie, niezbyt dobrze to rozumiem. Widzę tylko, że robisz mi małą scenę wyrzutów, zgoła nieoczekiwaną.
Zaprzeczyła żywo:
— Ach, Boże! Chciałam ci tylko wyrazić, jak bardzo cię kocham! Widzisz, szukam odpowiedniego określenia, lecz go nie znajduję. Gdy o tobie myślę, a myślę ciągle, duszę moją i ciało przenika rozkosz niewysłowiona, że do ciebie należę i czuję potrzebę oddania ci jeszcze więcej z mej istoty. Chciałabym się poświęcić dla ciebie absolutnie i bezwzględnie, bo kochając, pragniemy ciągle dawać, dawać wszystko, wszystko bez zastrzeżeń, życie swe, myśli, ciało, wszystko co mamy, by czuć rozkosz dawania i gotowość rzucenia na szalę wszystkiego, by tylko móc dawać jeszcze więcej. Kocham cię tak, że kocham nawet cierpienia przez ciebie spowodowane, niepokój, udrękę, zazdrość, które mnie nawiedzają, ilekroć wydajesz mi się nie dość czułym. Kocham w tobie kogoś odkrytego tylko przezemnie jedną, kogoś będącego innym od owego artysty, znanego ogólnie i uwielbianego, kogoś, co jest moim, co nie może się zmienić, ni zestarzeć, kogo nie mogę przestać kochać, gdyż patrzę na niego oczyma, które poza nim nie widzą już świata. Nie, tego wyrazić niepodobna. Niema słów na wypowiedzenie tych rzeczy.
Szeptem powtarzał raz po raz:
— Droga, droga, droga Any.
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/182
Ta strona została przepisana.