Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/190

Ta strona została przepisana.

opętały jej serce kobiece, wstrząsnęły niem, zaniepokoiły i zgnębiły; a gorące jej modły, wzbijając się ku niebu, mieściły w sobie błagania dość chaotyczne. Błagała Boga, Boga bezlitosnego, który rzucił na ziemię wszystkie te biedne istoty, by ulitował się nad nią w równej mierze, jak nad tą którą do siebie odwołał.
Nie byłaby w stanie powiedzieć, o co właściwie się modliła, tak bardzo obawy jej były jeszcze ukryte i nieokreślone; instyktownie jednak czuła, że potrzeba jej pomocy Boga, pomocy nadprzyrodzonej wobec niebezpieczeństw i cierpień bliskich a nieuniknionych.
Anetka, przymknąwszy oczy, po odmówieniu pacierzy pogrążyła się w zadumie, nie chcąc wstać przed matką.
Olivier Bertin patrzył na nie, myśląc, że ma przed oczyma obraz czarujący i żałując trochę, że nie wolno mu tego naszkicować.
W drodze powrotnej mówili o ludzkiem jestestwie, zlekka potrącając gorżkie a poetyczne struny miękkiej filozofji zniechęcenia, tak często dostarczającej wątku do rozmowy ludziom, których życie zraniło, a którzy doznają ulgi we wzajemnym wylewie serc.
Anetka nie będąc dojrzałą do podobnych myśli, raz wraz się oddalała, by zrywać kwiaty przydrożne.
Olivier jednak pragnąc ją zatrzymać przy sobie, i rozdrażniony, że ciągle się oddala, ustawicznie gonił ją spojrzeniem. Gniewało go, że bardziej zajmują ją barwy kwiatów, niż jego sentencje. Doznawał nie-