Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/194

Ta strona została przepisana.

silniej wskrzeszała w nim wspomnienia przeszłości. Jej śmiech, wdzięk obejścia, ruchy, wyczarowywały mu w okamgnieniu rozkosz pocałunków zamienianych przed laty; z przeszłości dalekiej, która się poniekąd zatarła, ona czyniła coś zbliżonego do bajecznego snu na jawie; pomieszała epoki, daty, wiek jego serca i rozpłomieniwszy uczucia ostygłe, zespoliła zanim się spostrzegł, dzień wczorajszy z jutrzejszym, wspomnienie z oczekiwaniem.
Grzebiąc w pamięci, zadawał sobie pytanie, czy hrabina w pełni swego rozkwitu miała kiedykolwiek tę gibkość sarny, ów wdzięk śmigły, kapryśny, a nieprzeparty zwierzęcia swobodnie biegającego i skaczącego. Nie. Ona była bardziej rozwinięta, a mniej dzika. Dziecko miasta, następnie dama miejska, nigdy nie pijąc powietrza wiejskiego, nie żyjąc wśród zieleni, była pięknością rozkwitłą w cieniu murów, a nie w promieniach słońca.
Gdy wrócili do zamku, hrabina zabrała się do pisania listów przy niskim stoliczku, ustawionym we wgłębieniu okna; Anetka poszła do swego pokoju, a malarz zapaliwszy cygaro, ze splecionemi na plecach rękoma, wolnym krokiem przechadzał się po krętych drożynach parku. Nie oddalał się jednak zbytnio, by nie stracić z oczu białej fasady i spiczastego dachu zamku. Ilekroć znikały za gęstwą drzew, lub zarośli, cień padał mu na duszę, niby chmura przesłaniająca słońce; a gdy znów wyłaniały się przez otwory zie-