ważną, którą traktowała jako artystkę, zasięgając jej rady. Jeszcze bardziej lubiła, gdy zręczne ręce tych młodych dziewcząt rozbierały ją i ubierały, delikatnie obracając ją przed zwierciadłem, odbijącącem jej urodę. Dreszczyk wywoływany lekkiem łaskotaniem ich palców po skórze, szyi lub włosach, był jedną z najmilszych tych drobnych rozkoszy, składających się na życie damy światowej.
Tego dnia jednak z pewną obawą myślała o przesuwaniu się bez woalki i kapelusza przed szeregiem tych szczerych i wiernych zwierciadeł. Ale zaraz pierwsza wizyta u modystki zupełnie ją uspokoiła. W trzech przymierzonych kapeluszach było jej doskonale do twarzy. Nie mogła o tem wątpić, widząc w zwierciadle swe odbicie, a gdy modystka tonem głębokiego przekonania dodała: „Pani hrabino, rzeczywiście, że blondynki powinnyby stale nosić żałobę“, wyszła ze sklepu całkiem już zadowolona, by z całą ufnością dalsze odwiedzać magazyny.
W domu zastała bilet księżnej, która nie zastawszy jej, zapowiedziała się na wieczór; później pisała listy, później dumała przez chwilę, zdziwiona, że sama zmiana miejscowości zdołała jakoby w daleką przeszłość usunąć wspomnienie nieszczęścia tak druzgoczącego. Nie mogła wprost uwierzyć, że jeszcze wczoraj była w Roncières, gdyż od powrotu do Paryża stan jej duszy uległ zupełnemu przeobrażeniu, jak gdyby wszyst kie rany nagle się zabliźniły.
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/202
Ta strona została przepisana.