dżałeś wcale do Roncières. A teraz skorzystałeś z najpierwszej sposobności, by nas odwiedzić.
— Ach! to mi się podoba! Zarzucasz mi więc, że nie pozostawiłem cię tam samą, wiedząc, że jesteś chorą i zrozpaczoną.
— Dobrze nie upieram się. Dowód dalszy: czujesz tak gwałtowną potrzebę widywania Anetki, że nie mogłeś wytrzymać bez niej jednego dnia i przyszedłeś mnie prosić, bym z nią przyszła, pod pretekstem pozowania.
— A nie przypuszczasz wcale, że to ciebie właśnie chciałem zobaczyć?
— Teraz argumentujesz już wbrew własnemu przekonaniu, starasz się przekonać samego siebie, co mnie jednak nie zmyli. Posłuchaj jeszcze. Dlaczego tak nagle wyszedłeś przedwczoraj, skoro tylko dostrzegłeś markiza de Farandal? Czy wiesz dlaczego?
Zawahał się, zdumiony, bardzo zaniepokojony, rozbrojony tem jej spostrzeżeniem. Poczem cedząc słowa, odparł:
— Bo... niewiem właściwie... byłem zmęczony, zresztą prawdę mówiąc, głupiec ten mnie drażni.
— Odkąd?
— Zawsze.
— Przepraszam, sama jednak słyszałam, jak go wychwalałeś. Dawniej ci się podobał. Proszę cię, bądź całkiem szczerym.
Zastanowił się na chwilę, poczem dobierając słów, rzekł:
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/219
Ta strona została przepisana.