Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/225

Ta strona została przepisana.

złożyć komuś wizytę, rozbudziła w nim momentalną nienawiść do wszystkich znajomych.
Co więc pocznie? Będzie krążył po pracowni wzdłuż i wszerz, za każdym nawrotem spoglądając na wskazówkę zegara, która posunie się o parę sekund? Ach! zna doskonale te wędrówki od drzwi do skrzyń, naładowanych bibułą! W chwilach natchnienia, polotu, płodnej twórczości, przechadzki te po wielkiej pracowni, ożywionej, rozweselonej pracą intensywną, były rozkosznem wytchnieniem; ale w godzinach wyczerpania i zgnębienia, w chwilach ciężkich, gdy nic nie wydawało mu się godnem wysiłku i trudu, była to straszna wędrówka więźnia po kaźni. Gdyby to mógł zasnąć na dywanie, choćby na jedną godzinkę! Wie jednak z góry, że nie zaśnie, natomiast zdenerwuje się do ostateczności. Skąd jednak ten nagły atak złego humoru? Pomyślał: Staję się po prostu neurastenikiem, wpadając w podobny stan rozdrażnienia z przyczyny tak błahej.
Postanowił coś czytać: Tom „Legendy Wieków“, leżał na żelaznem krzesełku ogrodowem, na którem pozowała była Anetka. Otworzył książkę, przeczytał dwie strofki, wcale ich nie rozumiejąc. Zupełnie nie rozumiał sensu, jak gdyby były napisane w nieznanym mu języku. Skupił uwagę i odczytał je ponownie, by ostatecznie skonstatować, że jednak nie rozumie. „Coś się we mnie rozkleja“, mruknął. Nagle strzeliła mu myśl znakomita zabicia dwóch godzin, dzielących go od obiadu. Kazał sobie przyrządzić kąpiel i uspo-