trzewiczek i zsunął go, a stopa wyzwolona ze swego futerału skórzanego, zaczęła się poruszać jak drobne zwierzątko, zdumione nagłą swobodą.
Bertin powtarzał:
— Jakie to ładne i ponętne i zmysłowe. Bardziej zmysłowe niż ręka. Pokaż swą rękę, Any!
Nosiła długie rękawiczki powyżej łokci. Chcąc zdjąć jedną, ujęła ją za brzeżek u góry i szybko zsunęła, odwracając na drugą stronę, niby skórę węża przy obłupywaniu. Ukazało się ramię, białe, tłuste, krągłe, obnażone tak szybko, że nasuwało myśl o nagości całkowitej.
Wyciągnęła rękę, niedbale ją zwieszając w przegubie. Pierścionki błyszczały na białych palcach; a paznogcie różowe, wydłużone, czyniły wrażenie szponów miłosnych, zakończających tę drobną łapkę kobiecą.
Olivier Bertin bawił się nią delikatnie, pełen podziwu. Poruszał paluszki jakby zabawki z ciała, mówiąc:
— Jakie to śmieszne! jakie zabawne! Taki śliczny członeczek, inteligentny i zręczny, wykonywujący wszystko, co się zechce; książki, koronki, domy, piramidy, lokomotywy, ciastka, lub pieszczoty, co oczywiście jest najlepszem ze wszystkich jego dzieł.
Zdejmował jej pierścionki, jeden po drugim, aż przyszła kolej na ślubną obrączkę. Zsunął ją także i uśmiechając się, szepnął:
— Oto prawo. Złóżmy mu pokłon.
— Jesteś niemądry! — mruknęła, nieco dotknięta.
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/23
Ta strona została przepisana.