nieuchwytnego, niewytłómaczalnego, prawie nic, owo nic, co odchyla żagiel za innym podmuchem wiatru.
Istotnie odchylał się od niej, stopniowo, z każdym dniem trochę więcej, każdem spojrzeniem, rzucanem na Anetkę. On sam nie chciał czytać jasno w swem sercu. Czuł dobrze ten ferment miłości, ten pociąg nieprzezwyciężony, lecz nie chciał go zrozumieć zdając się na łaskę losu i nieprzewidzianych wydarzeń życiowych.
Nic go już nie obchodziło poza obiadami i wieczorami, spędzanemi pomiędzy temi dwiema kobietami, które żałoba odcinała od życia wielkoświatowego. Spotykając u nich jedynie ludzi obojętnych, najczęściej Corbelle’ów i pana de Musadieu, miał wrażenie, że przebywa sam na sam z matką i córką, a nie widując od pewnego czasu księżnej ni markiza, dla których zarezerwowano poranki i popołudnia, starał się zapomnieć o ich istnieniu, powiedziawszy sobie, że dla jakichś powodów małżeństwo zostało widocznie odroczone.
Anetka nie wspominała mu zresztą nigdy o markizie. Może przez instynktowną wstydliwość, a może kierując się tą specjalną intuicją serca kobiecego, pozwalającą przeczuwać rzeczy niewiadome?
Tygodnie płynęły po tygodniach, żadnej nie przynosząc zmiany; tak nadeszła jesień, a z nią otwarcie Izb, wcześniejsze niż zwykle, ze względu na niepewną sytuację polityczną.
Na otwarcie parlamentu, hrabia de Guilleroy miał
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/247
Ta strona została przepisana.