Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/255

Ta strona została przepisana.

szony, jakby po uderzeniu obuchem, czując, że nogi się pod nim uginają, a serce drży i płonie, jak gdyby żagiew rozpalona trawiła mu pierś. Przez dwie, trzy, a może cztery godziny, szedł ciągle przed siebie, w stanie jakiegoś ogłupienia, unicestwienia duchowego i fizycznego, dozwalającego mu zaledwie na bezmyślne posuwanie nogi za nogą, Następn iewrócił do domu, by się zastanowić.
Kocha więc tę młodą dziewczynę! Teraz zrozumiał wszystko, co odczuwał w jej obecności, od chwili owej przechadzki w parku Monceau, gdy w głosie jej usłyszał zew zaledwie poznany, który ongi rozbudził jego serce, aż do owego zmartwychwstania powolnego a nieprzezwyciężonego miłości, nawpół dopiero wystygłej, do którego nie chciał się przyznać przed sobą samym.
Co pocznie? A cóż może począć? Gdy wyjdzie zamąż, będzie unikał widywania jej często oto wszystko. Tymczasem musi bywać w tym domu, by się niczego nie domyślano, a tajemnicę swą ukryje w głębi duszy.
Obiad zjadł w domu, co nie zdarzyło mu się nigdy. Później kazał napalić w pracowni, bo noc zapowiadała się chłodna. Kazał nawet zapalić ogromny świecznik wiszący, jak gdyby się obawiał mrocznych kątów i zamknął się w pracowni. Ogarnęło go uczucie dziwne, głębokie, fizyczne, smutku straszliwego! Czuł go w krtani, w piersi, we wszystkich muszkułach rozprzężonych, zarówno jak w omdlewającej duszy.