Ale to przypomnienie miłości dawnej, spotęgowało w nim ferment namiętności młodej i świeżej, poryw nieprzezwyciężony, przywodzący mu przed oczy promienną twarzyczkę Anetki. Kochał był matkę w uniesieniu namiętnem niewoli dobrowolnej, teraz zaczyna kochać tę dzieweczkę jak niewolnik, jak stary niewolnik, drżący na widok oków, których już zerwać nie zdoła.
Czuł to w głębi swej istoty i ogarniało go przerażenie.
Starał się zrozumieć, czemu i jakim sposobem zdołała go tak opanować? Znał ją przecież tak mało. Zaledwie stawała się kobietą, a serce jej i dusza dotąd pogrążone były w śnie młodości.
A on, stojący niemal u schyłku życia! Jak się to stało, że dzieweczka ta zdołała go podbić kilku uśmiechami i kosmykami włosów! Ach! te uśmiechy i te jasne loczki przejmowały go tak zbożnym zachwytem, że gotów paść na kolana i czołem bić o ziemię!
Czyż się wie, czyż można wiedzieć kiedykolwiek, dlaczego kobieta jakaś zaczyna nagle działać jak trucizna? Jakby się ją wchłonęło oczyma, staje się naszą myślą i ciałem! Wprawia nas w upojenie, w szał, sprawia, że nią wyłącznie żyjemy i dla niej pragnęlibyśmy umrzeć! Jak straszne cierpienia sprowadza nieraz ta moc okrutna i niewytłómaczalna pewnego typu twarzy nad sercem mężczyzny!
Olivier Bertin znów zaczął biegać po pracowni;
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/259
Ta strona została przepisana.