— Oto kobieta, której portret zrobiłbym z prawdziwą przyjemnością.
Słowa te powtórzono nazajutrz młodej kobiecie i tegoż samego wieczoru otrzymał bilecik z błękitnem obrzeżeniem, o bardzo dyskretnej perfumie, i piśmie subtelnem, regularnem, trochę pochylonem na prawo, a zawierającem co następuje:
„Panie!
Księżna de Mortemain odwiedziwszy mnie w tej chwili, zapewniła, że Pan byłby skłonny z mej skromnej postaci wydobyć jedno ze swych arcydzieł. Powierzyłabym ją Panu bardzo chętnie, gdybym wiedziała, że Pan to mówił serjo i że istotnie widzi Pan we mnie coś, co byłoby godnem Pańskiego idealnego pendzla.
Proszę przyjąć wyrazy głębokiego szacunku.
Odpowiedział, zapytując, kiedy może zjawić się u hrabiny, na co otrzymał poprostu zaproszenie na śniadanie w przyszły poniedziałek.
Guilleroy’owie mieszkali na bulwarze Malesherbes, na pierwszem piętrze, w domu dużym, urządzonym z całym komfortem. Przez ogromny salon, obity błękitnym jedwabiem, ponad buazerją biało-złotą, wszedł do mniejszego, w rodzaju buduaru, o obiciach z XVIII wieku, jasnych, kokieteryjnych, à la Watteau, w odcieniach delikatnych, a motywach pełnych wdzięku, jakby były rysowane i wykonane przez ludzi śniących o miłości.