matka. Czuł w sobie źródła cierpienia tak liczne, przerozmaite i skomplikowane, taki stek nieszczęść weń godzących, tyle mąk nieuniknionych, miał wrażenie takiego zdruzgotania, opuszczenia, że w przystępie rozpaczy bezgranicznej nie przypuszczał, by ktokolwiek na świecie mógł być równie nieszczęśliwym. Musiał myśleć o naiwności poetów, co wymyślili byli trud daremny Syzyfa, i pragnienie cielesne Tantala i serce Prometeusza szarpane! Och! gdybyż byli przeczuli, zanalizowali miłość szaloną człowieka starego dla młodej dziewczyny, w jaki sposób zdołaliby wyrazić pragnienie ohydne i tajemne człowieka, nie mogącego już wzbudzić miłości, męczarnię żądzy bezpłodnej, i straszniejszą od sępiego dzióba, twarzyczkę w aureoli jasnych włosów, ćwiartującą stare serce.
Musadieu wciąż jeszcze mówił, gdy Bertin mu przerwał, bezwiednie, pod wpływem myśli uporczywej szepcząc nawpół do siebie:
— Anetka była dziś prześliczna.
— Tak, czarująca...
Nie chcąc, by znów podjął tok myśli poprzedni, malarz dodał:
— Matka nie była nigdy tak piękną.
Tamten potwierdził tonem roztargnienia, powtarzając raz po raz: „Tak... tak... tak...“ nie mogąc jednak oderwać myśli od przedmiotu, który go w tej chwili interesował.
By osiągnąć swój cel, Olivier z świadomą przebiegłością podsunął mu temat ulubiony, mówiąc:
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/289
Ta strona została przepisana.