— Po zamążpójściu będzie miała jeden z najpierwszych salonów w Paryżu.
To poskutkowało, i z miną człowieka powołanego, inspektor Sztuk Pięknych począł z całą kompetencją określać stanowisko, jakie w towarzystwie francuskiem zajmie markiza de Farandal.
Bertin słuchając go, widział Anetkę w ogromnym salonie rzęsiście oświetlonym, otoczoną gronem mężczyzn i kobiet. Nawet ta wizja przyszłości potęgowała w nim zazdrość.
Weszli teraz na bulwar Malesherbes. Przechodząc koło domu Guilleroy’ów, malarz podniósł głowę. Światła zdawały się płonąć w salonie, poza gęstą oponą storów. Nasunęło mu się podejrzenie, że księżna i markiz zostali może zaproszeni na herbatę i wściekłość zalała mu serce bólem dojmującym.
Wciąż jeszcze ściskał ramię Musadieu’go, od czasu do czasu lekkiem zastrzeżeniem pobudzając go do dalszego wygłaszania sądów o przyszłej markizie.
Ten głos banalny mówiący o niej, wyczarowywał wśród nocy wizję jej samej, zdającą się unosić tuż koło nich.
Gdy stanęli przed mieszkaniem malarza, spytał:
— Może pan wejdzie na chwilkę?
— Nie, dziękuję, już późno. Czas się położyć.
— Może jednak... Na pół godzinki. Moglibyśmy jeszcze pogawędzić.
— Nie, dzięki. Naprawdę już późno.
Myśl pozostania samym, po wstrząśnieniach świeżo
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/290
Ta strona została przepisana.