— To nic, trochę migreny.
— Może panu coś przynieść?
— Nie. Jaka tam pogoda?
— Deszcz proszę pana.
— Dobrze. Możesz odejść.
Służący ustawiwszy na stoliczku herbatę i gazety wyszedł.
Olivier wziął do ręki „Figaro“. Artykuł wstępny zatytułowany: „Malarstwo współczesne“. Był to jeden dytyramb na cześć czterech czy pięciu młodych malarzy, którzy obdarzeni talentem kolorystycznym, przejaskrawiali go, roszcząc sobie pretensje do wprowadzenia genjuszu ludzkiego na tory nowe, nieznane.
Jak wszyscy twórcy starsi, Bertin irytował się tymi nowatorami i ich ostracyzmem, lekceważąc głoszone przez nich doktryny. Zabrał się więc do czytania tego artykułu z rodzajem gniewu, jakim szybko wzbiera serce podrażnione, a rzuciwszy oczyma na ustęp dalszy, dostrzegł własne nazwisko. Kilka słów na końcu zdania ugodziły weń jak pchnięcie nożem w samą pierś: „Przedawniona sztuka Oliviera Bertin...“
Zawsze był wrażliwy na krytykę i pochwały, lecz w głębi duszy mimo właściwej artystom próżności, zawsze głębiej odczuwał naganę niż uznanie, może powodu niepokoju wewnętrznego i wątpliwości, często go nawiedzających. Dawniej, w okresie ciągłych triumfów, intenzywna woń kadzideł pozwalała mu zapominać o drobnych szpileczkach. Dziś, wobec bezustannego napływu nowych artystów i nowych wiel-
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/292
Ta strona została przepisana.