„Panie hrabio. Zdarzyło się wielkie nieszczęście. Nasz przyjaciel, wielki artysta, Olivier Bertin, został najechany przez omnibus, którego jedno koło przeszło mu przez ciało. Nie mogę się jeszcze wypowiedzieć co do skutków wypadku, który może nie pociągnąć za sobą następstw niebezpiecznych, a może też bardzo szybko zakończyć się fatalnie. Pan Bertin prosi gorąco pana i błaga panią hrabinę, by go państwo odwiedzili bezzwłocznie. Mam nadzieję, że państwo zechcą uczynić zadość życzeniu wspólnego naszego przyjaciela, który do rana może zakończyć życie.
Hrabina patrzyła na męża oczyma nadmiernie rozszerzonemi, osłupiałemi, pełnemi przerażenia. Nagle, jakby zelektryzowana, zdobyła się na tę odwagę iście kobiecą, dzięki której w chwilach najcięższych, niektóre kobiety stają się istotami najdzielniejszemi.
Zwróciła się do pokojowej:
— Szybko! Przygotować mi suknie!
Pokojowa spytała:
— Co jaśnie pani włoży?
— Wszystko jedno. Cokolwiek.
— Jakóbie — rzekła do męża — bądź gotów za pięć minut.
Wracając do swego pokoju, wstrząśnięta do głębi, ujrzała czekającego wciąż dorożkarza.
— Czy dorożka na dole? — spytała.
— Tak, jaśnie pani.
— To dobrze; zaraz pojedziemy.