I wbiegła do swej sypialni.
W pośpiechu obłędnym, szybkim ruchem, narzucała, przyszpilała, zawiązywała suknie na chybił trafił, zwinęła w kłębek i jak bądź przed zwierciadłem upięła włosy, tym razem nie zastanawiając się nad swą wybladłą twarzą i przerażonemi oczyma, odbitemi w tafli lustra.
Zarzuciwszy płaszcz na ramiona, wpadła do pokoju męża, który nie był jeszcze gotów. Wyciągnęła go gwałtem.
— Chodźmyż — rzekła — pomyśl, że może umrzeć lada chwila.
Hrabia ogłuszony, szedł za nią, potykając się na ciemnych schodach, nogami wymacując stopnie, by nie upaść.
Jazda trwała krótko, w zupełnem milczeniu. Hrabina drżała tak gwałtownie, że zęby jej szczękały jedne o drugie, gdy przez odchyloną firaneczkę karety goniła wzrokiem umykające latarnie gazowe, przymglone deszczem. Trotuary lśniły świeżą wilgocią, bulwar był opustoszały, noc ponura. Stanąwszy przed mieszkaniem artysty, zastali bramę otwartą, a budkę dozorcy domu oświetloną, lecz pustą.
U szczytu klatki schodowej, lekarz, doktór de Rivil, mały szpakowaty człowiek, krótki, krągły, bardzo starannie ubrany, bardzo ugrzeczniony, wyszedł na ich spotkanie. Złożył głęboki. ukłon przed hrabiną, a hrabiemu podał rękę.
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/305
Ta strona została przepisana.