zapamiętać wszystkie jego zlecenia. Lokaj malarza stojąc obok niej, również słuchał uważnie, a stojąca za nim żona, kucharka, która była pomocnicą przy pierwszych opatrunkach, ruchem głowy potakującym dawała też do poznania, że rozumie. Wyrecytowawszy niby lekcję wyuczoną wszystkie zlecenia lekarza, hrabina nagliła do odejścia, raz po raz powtarzając mężowi:
— Wracaj szybko, tylko wracaj szybko.
— Oddam panu swój powóz — rzekł lekarz do hrabiego. — To zaoszczędzi czasu. Za godzinę może pan być z powrotem.
Przed odejściem lekarz raz jeszcze dokładnie zbadał chorego, by się upewnić, że stan jego jest zadawalniający.
Guilleroy się jeszcze wahał.
— Czy pan nie sądzi, że popełniamy nieostrożność?
— Nie. Nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Chory potrzebuje tylko spokoju i ciszy. Pani hrabina zechce uważać, by nie mówił, i do niego też mówić możliwie najmniej.
Hrabina skonsternowana, spytała:
— Więc nie wolno mówić do niego?
— Och nie! Pani hrabina usiądzie obok łóżka, by nie czuł się sam i był spokojny. Nie wolno go jednak męczyć mówieniem, ani nawet myśleniem. Będę tu o dziewiątej rano. Żegnam panią hrabinę.
Skłonił się głęboko i wyszedł, a za nim hrabia, powtórzywszy jeszcze parę razy na odchodnem:
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/312
Ta strona została przepisana.