Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/313

Ta strona została przepisana.

— Nie zadręczaj się, moja droga. Za godzinę będę z powrotem, i będziesz mogła wrócić do domu.
Gdy wyszli, nadsłuchiwała aż zatrząśnięto bramę na dole, a powóz z turkotem oddalił się od domu.
Lokaj i kucharka zostali w pokoju, czekając rozkazów. Hrabina ich oddaliła.
— Odejdźcie — rzekła. — Gdy będę czegoś potrzebowała, zadzwonię.
Wyszli zatem, a ona została z nim sama.
Podeszła znów do łóżka i kładąc ręce po obu brzegach poduszki, z obu stron tej głowy ukochanej, nachyliła się, by się w nią wpatrywać. Następnie zbliżywszy twarz tak blisko, że zdawała się chuchać słowa tuż na jego policzek, szepnęła:
— Sam się rzuciłeś pod omnibus?
Wciąż usiłując się uśmiechać, odparł:
— Nie, to on się rzucił na mnie.
— Nieprawda, to ty.
— Nie, zapewniam cię, że to on.
Po kilku chwilach milczenia, tych chwilach, kiedy dusze zdają się obejmować wzajem spojrzeniami, szepnęła:
— Och! mój kochany, kochany Olivierze! Że ja ci też pozwoliłam odejść, że cię nie zatrzymałam!
Z akcentem przekonania odparł:
— To by mnie jednak było spotkało, dziś czy jutro.
Wciąż jeszcze patrzyli na siebie, pragnąc przeniknąć swe myśli najtajniejsze. Po chwili milczenia podjął: