gdyby od lat znał tę piękną, jasnowłosą kobietę w czerni, skomponowaną ze słońca i żałoby, siedzącą przed nim i rozbawioną jego słowami, na które odpowiadała z takiem ożywieniem, że co chwila wypadała z pozy.
Oddalał się o parę kroków, przymykał jedno oko, pochylał się, by objąć należycie całość modelu, to znów zbliżał się tuż do niej, by pochwycić najdrobniejszy odcień twarzy, jej wyraz najpierzchliwszy, dostrzec i utrwalić ów czar nieuchwytny, przejaw momentalny piękna idealnego, refleks czegoś tajemniczego, wdzięk intymny i swoisty, który sprawia, że ta a nie inna kobieta szaloną miłość wzbudzać może w tym, a nie innym mężczyźnie.
Pewnego popołudnia dziewczynka stanęła przed płótnem i z głęboką powagą dziecka spytała:
— Powiedz, czy to mamusia?
Wziął ją na ramię i uściskał, zadowolony z tego naiwnego hołdu, co do podobieństwa portretu.
Innego dnia, gdy wydawała się bardzo spokojną, nagle smutnym zgnębionym głosikiem oświadczyła:
— Matusiu, ja się nudzę.
A malarz tak był wzruszony tą pierwszą skargą dziecka, że na dzień następny kazał przynieść do pracowni cały magazyn zabawek.
Mała Anetka zdumiona, uradowana, a zawsze poważna, ułożyła je bardzo starannie, by kolejno brać jedną po drugiej, stosownie do chwilowej zachcianki. Od owego podarku pokochała malarza tą miłością
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/32
Ta strona została przepisana.