po zgaszeniu świateł, gdy Anetka się położyła, a służba odeszła do swych pokoi, hrabia de Guilleroy, przechadzając się po salonie oświetlonym dwiema tylko świecami, długo jeszcze zatrzymywał hrabinę drzemiącą na fotelu, by rozwinąć przed nią swe projekta, ułożyć plan postępowania, przewidzieć wszystkie kombinacje, możliwości i ewentualne środki kampanji.
Późno już było, gdy cofnął się do siebie, niezmiernie kontent z wieczoru, szepcząc do siebie:
— Zdaje mi się, że interes ubity.
„Kiedy przyjedziesz, drogi przyjacielu? Nie widziałam Cię od trzech dni i wydaje mi się, że to już bardzo długo. Córka zajmuje mi wiele czasu, wiesz jednak, że nie umiem się już obchodzić bez Ciebie“.
Malarz, kreślący szkice, w ciągłem poszukiwaniu tematu, ponownie odczytał bilecik hrabiny, poczem otworzył szufladkę sekretarzyka i złożył go na stosie innych listów, otrzymanych od niej w ciągu długiego okresu ich znajomości.
Prowadząc życie towarzyskie, przyzwyczaili się do spotykania niemal codziennie w jakimś salonie. Od czasu do czasu ona zachodziła do jego pracowni i nie przeszkadzając mu w zajęciu, godzinę lub dwie spędzała na fotelu, na którym mu ongi pozowała.
Obawiając się jednak potroszę obmowy służby, wo-