poglądy, tem żywiej popierała go spojrzeniem i gestem, jak gdyby zawarli byli wzajem ciche przymierze przeciw niebezpieczeństwu niewidzialnemu a groźnemu.
Anetka wcale nie słuchała, cała zajęta patrzeniem. Jej twarzyczka, zazwyczaj uśmiechnięta, stawała się poważną; oszołomiona ruchem i gwarem otoczenia zamilkła. To słońce, liście, powozy, całe to życie bogate i wesołe, wszystko stoi dla niej otworem.
Co dnia będzie tu przyjeżdżać, jako znana, witana, otaczana zazdrością; a mężczyźni patrząc na nią, będą się może zachwycać jej urodą. Oczyma szukała w tłumie mężczyzn i kobiet, pociągających ją najwyższą elegancją i pytała o ich nazwiska, zajęta wyłącznie dźwiękiem tych zgłosek, wywołujących w niej niekiedy echo czci i szacunku, gdy znała je już poprzednio z prasy lub historji. Nie umiała się oswoić z tą defiladą znakomitości, nie mogąc nawet uwierzyć, że istotnie przeciągają obok niej, jak gdyby na uroczystem jakiemś przedstawieniu. Dorożki budziły w niej uczucie niesmaku i wzgardy, psuły całość wrażenia. Nagle też zawołała:
— Sądzę, że nie powinno się tu dopuszczać innych powozów, prócz prywatnych.
Bertin odparł:
— A cóż panienka pocznie z równością, wolnością i braterstwem?
Wzruszyła lekko ramionami, co miało znaczyć: „cóż mnie to obchodzi?“ i rzekła:
Strona:PL G de Maupassant Silna jak śmierć.djvu/96
Ta strona została przepisana.