cował z zawziętością i nadmiarem wysiłku, z wściekłemi poruszeniami ramion i całego ciała.
Gdy dół był już dostatecznie wielki, wcisnął do niego widłami trupa, narzucił go ziemią, deptał ją długo i starannie nogami, naładował na to gnoju i patrzył z radością, jak gęsty śnieg dopomagał mu do kończenia roboty i ślady jej pokrywał równomierną bielą.
Potem wetkął widły napowrót obok gnoju do ziemi i poszedł do domu. Wypróżniona do połowy jego flaszka z wódką stała jeszcze na stole. Wychylił ją jednem pociągnięciem, rzucił się na łóżko i zasnął mocno i głęboko.
Obudził się trzeźwy, spokojny; pewny siebie rozważył jasno cały wypadek i przewidywane następstwa.
Gdy upłynęła godzina, począł biegać po całej okolicy i pytał wszędzie o swego żołnierza. Poszedł do oficerów, ponieważ, jak powiadał chciał się dowiedzieć, dlaczego mu odebrano jego kwaterunek.
Ponieważ wiedziano w jak wielkiej ci dwaj ludzie żyli przyjaźni, nie padło na starego żadne podejrzenie. Pomagał on nawet w poszukiwaniach i skierował śledztwo w pewnym kierunku, utrzymując, że jego Prusak co wieczór biegał za dziewczętami.
Stary dymisyonowany żandarm, który w sąsiedniej wsi trzymał gospodę i miał przystojną córkę, został aresztowany i rozstrzelany.
Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/126
Ta strona została skorygowana.