do władania tą bronią w sposób dość zręczny, by zasłonić swój potężnie rozwinięty brzuch.
Gdy noc zapadała, a on obwinięty w płaszcz, kładł się na ziemi obok chrapiących towarzyszów, długo rozmyślać musiał o swoich, których zostawił w domu, i o niebezpieczeństwach, jakiemi najeżoną była jego droga. Jeśli go zabiją, co stanie się z jego drobiazgiem? Kto dziatwę tę wykarmi i wychowa? A i teraz położenie jego rodziny nie było świetnem, pomimo iż na wyjezdnem pozaciągał trochę długów, ażeby zostawić w domu nieco pieniędzy. Nic więc dziwnego, że Walter Schnaffs nieraz się rozpłakał, rozmyślając o tem wszystkiem.
Ilekroć wyruszano w pole z prawdopodobieństwem spotkania nieprzyjaciela, uczuwał w nogach taką niemoc, że z największą ochotą padłby na drodze! Wstrzymywała go jedynie obawa, ze cała armia pomaszeruje wówczas po jego ciele. Od świstu kul włos jeżył mu się na skórze z trwogi śmiertelnej.
Miesiące mijały, a on żył tak w lęku ustawicznym i niepokoju. Pułk, do którego został przydzielony, posuwał się ku Normandyi. Pewnego razu Schnaffs wysłany został na zwiady z niewielkim oddziałem, który miał poprostu zbadać okolicę, a następnie cofnąć się do głównego pułku. Wszystko wydawało się napozór
Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/18
Ta strona została skorygowana.