spokojne i nic nie wskazywało, by francuzi przygotowywali się do oporu.
Zaledwie jednak Prusacy zaczęli ostrożnie spuszczać się w maleńką dolinę, poprzerzynaną głębokiemi wyrwami, gdy nagła strzelanina zatrzymała ich w miejscu, kładąc trupem dwudziestu ludzi. Z przyległego, małego jak dłoń lasku, wypadła gromada wolnych strzelców i rzuciła się naprzód, nacierając bagnetami. W pierwszej chwili Walter Schnaffs jakby wrósł w ziemię osłupiały i tak zmieszany, ze nie myślał nawet o ucieczce. Nagle jednak opanowała go nieposkromiona chęć drapnięcia z pola bitwy. Prędko jednak zważył, ze poruszałby się jak żółw w porównaniu z ruchliwymi francuzami, którzy nacierali ze wszech stron, skacząc jak stado kóz. Wówczas to spostrzegł na jakie sześć kroków przed sobą szeroki rów, porosły wewnątrz krzakami, a z wierzchu pokryty chrustem; więc nie namyślając się wiele, skoczył równemi nogami taksamo, jak z mostu skacze się w rzekę. Niby strzała przebiwszy grubą warstwę pnących się roślin i ostrych cierni, które mu kaleczyły twarz i ręce, padł całym ciężarem na łożysko kamieni.
Po chwili podniósł oczy i przez otwór, który ciałem swem wydrążył wśród gałęzi, ujrzał nad sobą niebo. Ta niebezpieczna dziura łatwo mogła go zdradzić; pełzając więc na czworakach, z zachowaniem największych ostrożności, po dnie
Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/19
Ta strona została skorygowana.