ność, dla której wogóle istnieje. Rzecby można, że w duszy jego dokonywa się, zbliżenie niejako zlanie dwóch potężnych namiętności, wypełniających całe jego życie: piwa i rewolucyi. A istotnie, nie byłby w stanie rozkoszować się jednem, nie myśląc równocześnie o drugiem.
Państwo Follenvie zajęli miejsca u tegosamego stołu. Mężczyzna sapał jak mocno rozpalona lokomotywa, a pierś jego dysząc straszliwie, nie pozwalała mu mówić podczas jedzenia; za to żonie nie zamykały się usta. Odświeżała wszystkie swe wrażenia od chwili przybycia Prusaków, opowiadając dokładnie, co robili, co mówili, przeklinając ich z głębi duszy, po pierwsze, że kosztowali ją zbyt drogo, a powtóre, że miała przy wojsku dwóch synów. Przedewszystkiem zwracała się do hrabiny, uszczęśliwiona, że może rozmawiać z arystokratką.
Po chwili zniżyła głos, przechodząc do kwestyi drażliwych, a mąż, przerywając jej od czasu do czasu, powtarzał:
— Wolałabyś milczeć, paní Follenvie.
Ona jednak, nie zwracając na niego uwagi mówiła dalej:
— Tak, pani hrabino, toż oni nic nie jedzą tylko wieprzowinę z kartoflami i kartofle z wieprzowiną. Gdyby przynajmniej byli czyści. Broń Boże! Zapaskudzają, z przeproszeniem, wszystko, czego tylko tkną. A dopiero popatrzeć
Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/65
Ta strona została skorygowana.