Popołudnie spędzono w przygnębieniu. Nie rozumiejąc absolutnie kaprysu Niemca, czyniono przypuszczenia najbardziej niepokojące. Wszyscy zostali w kuchni, bezustannie omawiając tęsamą sprawę i wpadając na pomysły coraz bardziej nieprawdopodobne. Może chciano ich zatrzymać jako zakładników? w jakim jednak celu? A może postanowiono ich uwięzić, lub żądać wysokiego okupu? Ta myśl przejmowała ich trwogą paniczną. Najbogatsi byli najbardziej przerażeni i w myśli widzieli już, jak w obronie życia muszą pchać wory złota w ręce tego bezczelnego żołdaka. Łamali sobie głowę nad wyszukaniem odpowiednich wykrętów, aby tylko zataić bogactwa, i podać się za ludzi biednych, bardzo biednych. Loiseau odpiął łańcuszek od zegarka i schował go do kieszeni. Zapadający mrok spotęgował ich obawy. Zapalono lampę, a ponieważ do obiadu mieli jeszcze dwie godziny, pani Loiseau zaproponowała partyę trente et un. Trzeba się przecież jakoś rozerwać. Nawet Cordunet, odłożywszy z grzeczności swą fajkę, wziął udział w grze.
Hrabia pomieszał karty — rozdał i oto Gałka łojowa odrazu miała trzydzieści jeden. Niebawem gra tak zajęła umysły, że zapomniano o niedawnych obawach. Cordunet jednak zauważył, że małżeństwo Loiseau zaczyna szachrować.
Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/75
Ta strona została skorygowana.