Strona:PL G de Maupassant Widma wojny.djvu/94

Ta strona została skorygowana.

zyskał rezon i pokładając się od śmiechu, powtarzał: Ach, zielone winogrona, mój staruszku, zielone winogrona!
Gdy reszta towarzystwa nie zrozumiała, co to ma znaczyć, Loiseau opowiedział podpatrzone onegdajszej nocy „Tajemnice korytarza“. Wywołały szaloną wesołość. Panie rozochociły się wprost do nieprzytomności. Hrabia i Carré-Lamadon śmiali się do łez; nie mogli poprostu uwierzyć...
— Jakto! Jesteś pan pewny? On chciał...
— Powiadam państwu, że widziałem na własne oczy.
— A ona odmówiła...
— Ponieważ Prusak był w sąsiednim pokoju.
— Niemożliwe!
— Ależ przysięgam...
Hrabia dusił się od śmiechu. Fabrykant oburącz trzymał się za brzuch. Loiseau kończył:
— Nic dziwnego, że dziś wieczór nie może mu się ona podobać.
I wszyscy trzej znów się poczęli zanosić od śmiechu.
Ostatecznie trzeba się było rozejść. Pani Loiseau jednak, trochę jadowita w języku, kładąc się już do łóżka, nie zapomniała zwrócić mężowi uwagę, jak „ta dzierlatka“ ta mała Carré--