Oczy zachodzą mi łzami —
Nie wydrzesz ty tego z pod serca —
to tajemnica najświętsza!
Nie zdradzę — byłbym bluźnierca,
świętokradca — zbrodzień!
Tego nie zwierza się codzień
nawet samemu sobie — —
Patrzy — — podsunęło dłonie obie
pod brodę — na łokciach się wsparło — —
Twarz szarą, jak maska — umarłą
przysuwa coraz bliżej — —
Patrzy — Głowa na pierś się niży,
po twarzy cieką łzy —
Znowu rok — dwa — całe wieki — —
Jakiś cień z za grobów daleki
stanął u drzwi
do mnie wyciąga ręce
cudne ramiona dziewczęce — —
Straszne — znowu przychodzi —
Milczenie chyłkiem, jak złodziej
zagląda w me źrenice
przez łzy — — Patrzy długo — nie bronię,
wsparło na mnie swe dłonie —
Patrzy — rok — dwa — całe wieki —
Pojęło tajemnicę —
spuściło wdół powieki
i przez twarz szarą łzy cieką,
łzy rozgrzeszenia — —
Gdzieś tam daleko, daleko
grób tajemnicę skrył — —
Cień odszedł w mrok, w śniegowy pył — —
Na serce cieką łzy milczenia — —