Strona:PL Gałuszka Biesiada kameleonów.pdf/138

Ta strona została przepisana.
AUTO GNAŁO ULICĄ

Auto gnało ulicą:
Wóz wielki, czerwony
kolebał się w resorach, tnąc wodne kałuże —
znaprzeciwka gnał ku mnie —
ryczał, jak opętaniec, pluł błotem na strony —
(przechodnie do bram uciekali tłumnie)
słońce mu grało w ślepiach zagasłych latarni — —

Nad kierownicą siedział młody człek w mundurze —
przez szkła patrzał na boki, gdzie przechodnie marni
chronili się do bram — —
uśmiechał się złośliwie —
przerzucił na wielką przenośnię — —
(jakiś cham —
wcale się nie dziwię — —)
Motor zahuczał rozgłośnie — —

Wpadłem w sień — — Jakiś psiuk
wyrwał się z popod nóg,
za autem
w susach paru
skoczył nawskos trotuaru —
dopadł kół — chciał gryźć gwałtem —
szczekał — — Wysunął się zadużo —
nad jakąś kałużą
pośliznął — pod koło wpadł:
pisk — jeden — drugi — trzeci — —

(Auto gnało dalej w świat)

Pies wstał cały błotem
zwalany — skamlał, skarżył się, jak dzieci —
przewrócił się znów — raz, drugi —