Strona:PL Gałuszka Biesiada kameleonów.pdf/147

Ta strona została przepisana.
U ZAMKNIĘTYCH BRAM

Stanąłem przed gotycką świątynią zamkniętą —
stanąłem u żelazem okowanych drzwi
i wiem, że tam we wnętrzu jakieś duchów święto —
słyszę, jak od sklepienia Bóg swym głosem grzmi — —

Spojrzałem na strzeliste dwu wieżyc iglice,
co wsparły swe korony o niebieski gród —
łzami szczęścia zrosiłem dżdżem zsiekane lice,
bom wreszcie do szukanych zakołatał wrót —

Wiem, że tam wnijście jedno: przez te główne wrota —
i że muszę, do wnętrza rozewrzeć je sam —
i wiem, że świat kamieniem potępienia miota
w tych, co zbyt długo stoją u zamkniętych bram —

Przetom podniósł ramiona i z całą swą mocą
runąłem we świątyni tajemniczej drzwi,
z wiarą, że me ramiona te wrota zdruzgocą — —
Padłem — — a na żelezie ostał ślad mej krwi —

Bólu jeno łzy duże na głaz się stoczyły,
a od sklepień świątyni grzmiał swym głosem Bóg,
On, który zasiadł stróżem u wieków mogiły —
On zrodzon z serc płomieni, z tęsknot i ze trwóg — —

Wstanę! — We drzwi uderzę piersią i otworzę — —
nie będę krwią swą mazał tajemniczych wrót,
ni patrzał łzawem okiem w konające zorze — —
Wnijdę, bo mi się w piersi pali Słońca cud!