Strona:PL Gałuszka Biesiada kameleonów.pdf/155

Ta strona została skorygowana.
SKARB

Kiedy przechodzę koło tych ludzi
obcych, idących ulicą,
jakaś się litość w piersi mej budzi — —

Podnoszę oczy, ku ich smutnym licom,
przeżartym troską i nędzą,
licom wytartym, jak banknot zużyty — —
Ci ludzie zawsze spieszą się i pędzą
za własną troską — —
Im nieba błękity
i słońc promienie zagasły na wieki — —

Zawsze jednacy:
wśród słot jesiennych, czy wśród lata spieki
o jednej porze spieszą się do pracy,
o jednej porze wracają znużeni
do nędznej strawy domowego kąta — —
Nigdy im w lica uśmiech się nie wpląta — —
Zawsze jednacy — — Nikt z nich się nie zmieni,
bo duszę jeno samą troską sycą — —

Kiedy przechodzę koło tych ludzi
obcych, idących ulicą,
jakaś się litość w piersi mej budzi
i nie dlatego, że losy lute
na barki trudu im zwaliły brzemię,
bom sam człowiekiem jest pracy,
jeno dlatego, że jak ci żebracy
nieśmiałym wzrokiem pozierają w ziemię —
że noszą w piersi swej serca zatrute — —

A ja sobie idę światem,
jak byłbym magnatem