a żywo! Rzuć te pończochy... teraz będziemy się bawić.
Niańka. Lecę! (wybiega).
Żabusia (ustawia znów zabawki). Niech Nabuchodonozor nie rusza, bo dam po łapie... (spogląda na zegarek) druga!... O trzeciej Rak przyjdzie z biura i pójdzie z Manią do rejenta... Jadzia!... bo jak babcię kocham dam po łapie, jak będziesz psuła mamusi zabawki... Około wpół do czwartej mogę przyjąć Juliana (do córki). Oddaj drzewo kiedy ci mówię... no!...
Maniewiczowa (wchodząc przez drzwi balkonowe). Dzień dobry! cóż to za krzyki?
Żabusia. To Nabuchodonozor! dałam mu po łapie! szkaradny dzieciak! (nagle rzuca się na dziecko z wybuchem wielkiej czułości). Skarby moje! szczęście mamusine!.. wszystko ty moje na świecie!...
Maniewiczowa. Co za temperament.
Żabusia. Nie temperament, tylko strasznie kocham tego brzdąca... Są matki, które podobno zdaleka swoje dzieci od siebie cho-