Żabusia. To dziadzio wie?
Bartnicki. Spodziewam się, że wie!
Żabusia (zrywając się). Po co? po co? jeszcze babci powie!
Maniewiczowa (za drzwiami stuka). Czy wolno?
Żabusia. Ona? proszę cię, mój Raku, odejdź... ja sama ją przyjmę...
Bartnicki. Nie!... to ja panie tego ją przyjmę... oddawna chciałem się z nią spotkać, ale ty zawsze przeszkodziłaś...
Żabusia. Raku!... ja nie chcę!
Bartnicki (idzie ku drzwiom balkonowym). Pozwól, to do mnie należy...
Maniewiczowa (wesoło). Cóż to zamknęliście się, przed kim? przedemną?
Bartnicki. Zamykamy te drzwi odkąd nieszczęście nimi weszło pani dobrodziejko.
Maniewiczowa. Nieszczęście? przez balkon?...
Bartnicki. Tak... a że my swój spokój cenimy bardzo... więc panie tego... choć mi