Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/097

Ta strona została uwierzytelniona.


Mysia. To mnie obudzą (po chwili). Ty płaczesz babuniu! Co tobie? Nie płacz. To przezemnie? Mysia była niegrzeczna?...

Babunia (wstaje). Ale nie, nie, nie przez ciebie... o!... widzisz, patrz lepiej jaka śliczna suknia. I ty kiedyś będziesz miała taką, jak będziesz szła za mąż.

Mysia. Za mężczyznę?...

Babunia. Naturalnie!

Mysia (z płaczem). Nie, ja nie chcę... ja tylko pójdę za mąż za ciebie babciu, albo za mamusię.

Babunia. Dobrze... dobrze... nie płacz...

SCENA IV.
Te same, SŁUŻĄCA (ubrana w biały kaftanik, biały czepek, fartuch biały, duży, który zasłania prawie całą suknię jasno-popielatą; później JANKA.

Służąca. Proszę starszej pani — panna Janka przyszła przez kuchnię.

Babunia. No to niech wejdzie!

Służąca. Ona mówi, że chce się widzieć z panienką.

Babunia. Cóż to za komedya — może panienka ma do kuchni do niej wychodzić? (idzie do drzwi i woła). Janko! Janiu!... a chodźże tu. (Służąca poprawia świece w kandelabrach i wychodzi).