Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA VII.
Też same, MATKA.
(Matka lat 45, siwiejąca, ale bardzo mało ubrana jasno-popielato, bogato).
Tosia (otrząsając się z przykrego wrażenia). Mamo, Janka nie chce przyjść dziś wieczorem do nas...
Matka. Dlaczego?...
(Milczenie.
Janka (po chwili). Głowa mnie boli.
Matka. To źle. Postaraj się, aby cię nie bolała — kup sobie antipiryny, dam ci pieniądze. Musisz być u nas koniecznie!
Janka. Ależ po co?
Tosia. Będą panienki moje znajome, będzie Frania, Mania, Lili, Muszka, Lunia, Józia, wiesz ta, cośmy na pensyi nazywały ją generałem. Wszystkie będą a ty jedna przyjść nie chcesz...
Janka. Nie pociągają mnie...
Tosia. A ja wiem. One się tobie wydają głupie, ale poczekaj, będzie ktoś, z kim będziesz mogła rozmawiać rozumnie. Będzie panna Julia, ta co była w Genewie, co chodziła na przyrodę i na medycynę.
Babunia. Ta już zbyteczna.