Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

ba, ażebyś była trochę uważniejszą. Ja ręczę że podczas ślubu poplamisz suknię. Takie z ciebie dziecko. A ja chciałam ci powiedzieć dziś jeszcze...

Babunia (przerywa). Daj pokój, Emilio! nie ucz jej niczego, nie dawaj jej żadnych nauk. Życie będzie sto razy lepszym od ciebie nauczycielem. To jedyny, który mówi zawsze prawdę. Ośmnaście lat ją uczyłaś — puść ją o własnych siłach.

Matka. To za wcześnie — chodź do mnie, Tosiu, ja dokończę cię ubierać i przez ten czas porozmawiam z tobą o twoich przyszłych obowiązkach. Do tej pory nie miałam czasu. Tyle kłopotów z tą wyprawą... potem z tem weselem... no, chodź, moje dziecko.

Babunia (odprowadza matkę na bok). Prawdy jej nie powiesz... będziesz kłamać, więc po co?...

Matka. Moja mamo, taki już zwyczaj. Tak chcą konwensanse (wychodzi z Tosią).

Babunia (za niemi). Idź, idź ty konwenansowa niewolnico...

SCENA IX.
BABKA, WISIA, SŁUŻĄCA.
(Wisia rezolutna dziewczynka, ubrana cała biało z lokami).

Służąca. Przyprowadzili Wisię.