Mysia. Od wczoraj jestem wdową!
Wisia. A ja właśnie mam iść za mąż za chłopca z cukierni. Będę jadła same ciastka na obiad i będe się myła orszadą (po chwili zeskakują). Schowajmy się!
Mysia. Gdzie?
Wisia. Pod suknię!
Tosia. Mama kazała przynieść sobie mój dzienniczek. Co to ten ślub! Nigdy mama mnie się nawet o dzienniczek nie pytała (wyjmuje z biurka dzienniczek, przybiegając do sukni). Ty moja sukienko, jakie ty mi niespodzianki odkryjesz?...
Lunia (podrastająca panienka, ubrana biało, trochę niezgrabna, czerwieni się co chwila). Jak się masz, Mysiu! dzień dobry, Wisiu!
Ziunia. Dzień dobry, Luniu. Co tu robisz z temi dzieciakami, siadaj tutaj — a wy idzie sobie dalej. Co to jest rozsiadać się po kanapach? Także!...
Lunia.. Jaka jesteś dzisiaj ładna, Ziuniu.