Strona:PL Gabriela Zapolska - Żabusia. Dziewiczy wieczór.djvu/122

Ta strona została uwierzytelniona.

Janka (z wysiłkiem). Tak, Tosia była tak dobrą i podarowała mi swoją starą sukienkę, bo jestem biedna i nie mam sobie za co sprawić.

(Wita się z pannami).

Tosia. Ależ, Janiu!...

Babunia. E, co tam!... potańczcie lepiej trochę.

Wszystkie. Potańczymy!

Ziunia. Nie ma kawalerów.

Babunia. A tobie na co kawalerów — tańczcie jedna z drugą.

Wszystkie. Ależ chętnie.

(Julia gra walca cicho — panienki zaczynają tańczyć w głębi sceny, przedtem sługa uprzątnęła manekin).

Matka (do Janki). Napij się wina moje dziecko i zjedz trochę cukierków.

Janka (ironicznie). Dziękuję, pani, taka dla biednej kuzynki łaskawa, proszę o trochę papieru, zabiorę co nie dojem z sobą do domu...

Matka. Co ci jest Janka.

Janka (z gorączkową wesołością). Mnie nic, pójdę tańczyć (do Józi). Służę ci, generale (tańczy).

Matka (do babki). Taki strach mnie przejmuje!

Babunia. Dlaczego?...