trzy wieki. Młodość, wiek dojrzały i starość; przed tobą całe życie, przed tobą połowa a przedemną śmierć i gdy się właśnie dojdzie do kresu tego, na którym ja stoję, to krewkość młodości odpada i widzi się życie takiem, jakiem ono jest, ni piękne, ni brzydkie; a to co my nazywamy występkami to jest takie drobne wobec majestatu śmierci — a to co się nazywa dobrem, to takie nic przy wieku trumny. Ty jeszcze, Emilio, masz porywy młodości. Ty nazywasz Władka nikczemnym, bo kochał ładną dziewczynę. Hm! mój Boże — po prawdzie powiedziawszy okazał dobry gust...
Matka. Ależ on ją porzucił! oszukał...
Babunia. Ta, ta, ta, Janka nie dziecko, wiedziała co robi. Chciała być oszukiwaną i jest nią!
Tosia. Babciu! to się musi zerwać... ja za niego nie pójdę.
Babunia. Czy to dlatego, aby on się ożenił z Janką? ale on się z nią nie ożeni, tylko znajdzie sobie jaką inną pannę i...
Tosia (z płaczem). Ja nie chcę, żeby on się z kim innym żenił!
Babunia. A widzisz. Dziś ci łatwo powiedzieć „zerwę“ ale potem byłoby trudno, płakałabyś tak po nim jak Frania płacze po tym zabitym. Wierz mi, najpiękniejsze co