jest na świecie, to umieć zapomnieć! a czas dopomoże. Wierz memu doświadczeniu!...
Matka. Ale jeśli świat się dowie — konwenanse każą zerwać.
Babunia. Świat się nie dowie! Dla konwenansów czynić Tosię nieszczęśliwą — to głupio, słuchaj, Tosiu, w miłości nie ten jest szczęśliwy kto jest kochany, ale ten kto kocha. Ty kochasz, więc będziesz szczęśliwą. No dajcie pokój, nie patrzcie na drobiazgi przez powiększające szkło, ale przez moje okulary, które czas i łzy oszlifowały. Nie zrywajcie, bo to sensu nie ma; gdyby dla takich przyczyn zrywać małżeństwa to należałoby tę instytucyę zwinąć zupełnie (z uśmiechem) a byłaby szkoda, bo ona ma swoje dobre strony.
Matka. Więc mama radzi, żeby...
Babunia. Udać, że się o niczem nie wie. Z Janką ja się załatwię; listy mi dajcie! bierze listy i pali je kolejno) skończyło się, niema nawet o czem myśleć! (wstaje). Moje panienki, nie umiecie tańczyć menueta. Choć to także nie moja epoka, ale zawsze jestem jej bliższa niż wy, moje panienki — (panienki przerywają tańce i otaczają babcię, przez ten czas Tosia tuli się do matki).
Lili. A jakie tańce tańczyli wtedy.
Babunia. Solowe, mała panienko, z szalem, kaczucże, nóżkę trzeba było mieć wy-