miała dziecko, o takiego Nabuchodonozora!...
I tu Żabusia, porzuciwszy ser, chwyciła w objęcia córkę, która głośnym krzykiem zaprotestowała przeciw temu gwałtowi.
Rodzice tymczasem spoglądali po sobie.
O! tak! — oni wychowali Żabusię w świętych, tradycyjnych przepisach cnoty i surowości. Ona wie, czem się brzydzić na świecie, co jest nikczemnością, fałszem i podłością...
To anioł!
Anioł domowego ogniska, który śmiechem swym troskę z czoła męża spędza, jest chlubą i podporą rodziców, troskliwą i czułą matką!...
To anioł ta Żabusia, kręcąca się w tej chwili po pokoju z szelestem jedwabnego szlafroczka...
Uosobienie wdzięku, miłości, niewinności, cnoty!...
Nagle Żabusia zatrzymuje się w tańcu.
Spogląda na zegar i, kołysząc się zwolna, podchodzi ku mężowi.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/016
Ta strona została uwierzytelniona.