Strona:PL Gabriela Zapolska - Menażerya ludzka.djvu/025

Ta strona została uwierzytelniona.

Jej koteczek byłby w stanie się zagłodzić z oszczędności, gdyby ona na to pozwoliła. Prawda, że pensyjka bardzo szczupła, gratyfikacyj niema podobno żadnych a procent z jej posagu zaledwie piąty...
Przynajmniej tak koteczek powiada.
A co kotuchno powie — to święte. Żona ślepo ufać mężowi powinna. Tak ją od dziecka uczono.
Tymczasem koteczek przeczytał „Kuryera“ i, ziewając, powstał z krzesła.
Był to wielki, rosły mężczyzna, szeroki w plecach, szeroki w karku, szeroki w czole. Zdrowie, siła biły aż odurzającym zapachem z tych wspaniale rozwiniętych członków dobrze odżywianego człowieka, twarz mieniła się niemal różową cerą. Jasne, delikatne włosy uczesane dość starannie, zakrywały niewielką łysinkę, usta foremnie wykrojone miały w sobie zmysłową wilgoć, jakby od świeżych jeszcze pocałunków, lub połykanych ostryg, oczy senne, o namiętnem przywarciu powiek,